Kiedy jakaś ważna, znana osobistość umiera, zwłaszcza w młodym wieku, robi się szum medialny. W pewien sposób wydarzenia takie poruszają nas, „zwykłych śmiertelników”. Czasem mi też trudno przejść obojętnie wobec niektórych informacji.
Ostatnio znowu głośno wokół śmierci Moniki Zbrojewskiej – adwokat, wiceminister sprawiedliwości, wykładowcy na Uniwersytecie Łódzkim. Niewątpliwie zrobiła dużą karierę i wiele osiągnęła w życiu zawodowym.
Niemniej ostatnie wydarzenia, kontrowersje wokół przyczyn jej śmierci już nie mają wydźwięku tak pozytywnego.
Nie wiem co było ostatecznie powodem jej śmierci i nie chcę tutaj o tym przesądzać, ale mi słuchając rożnych wypowiedzi ludzi z jej otoczenia, śledząc wpisy nasunęła się pewna refleksja.
Duży sukces nie jest przypadkiem, ale wynikiem ciężkiej pracy, wielu wyrzeczeń, nie rzadko rezygnacji z życia osobistego.
Nie każdy jest gotów do takich wyrzeczeń.
Dla mnie miarą sukcesu jest równowaga w życiu zawodowym i prywatnym. Niezwykłą sztuką jest umiejętność wygospodarowania sobie czasu nie tylko na pracę, ale i dla rodziny czy siebie, zwłaszcza kiedy życie nabiera coraz większego tempa.
Każdy może mieć inny przepis na sukces i szczęście. Nie oceniam tego.
Dla mnie, jej śmierć będzie swoistą przestrogą. Czy czasem nie warto się zatrzymać, choćby na chwilę?
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }